‚Piękne rzeczy nie proszą o uwagę’

‚Piękne rzeczy nie proszą o uwagę’

…zacznijmy sobie gadać. Co chcesz mi powiedzieć? Czy film Ci się spodobał?

No chciałem zwyczajnie zacząć o… o ‘Sekretnym Życiu Waltera Mitty’. To znaczy, nie wiem jak Ty, ale ja bardzo lubię… Może zacznę od końca… Bardzo lubię, kiedy film się kończy, standardowo pojawiają się napisy końcowe i nagle orientuję się, że mam ochotę zostać nieco dłużej w kinie, żeby posiedzieć jeszcze chwilę i popatrzeć na te napisy dokładnie i zobaczyć, kto brał w tym projekcie udział, a nie po prostu wstać i wyjść, jak to niektórzy robią. A ten film był tego wart, żeby tam chwilę zostać i posiedzieć nawet dodatkowe 5 minut.

Mhm. Zgadzam się.To co mi się najbardziej podobało i mnie zadziwiło, to momenty, w których naprawdę szczerze się zwyczajnie uśmiechałam do ekranu. I to było wyjątkowe, film był naładowany optymizmem i dobrymi emocjami. Po prostu siedziałam i się cieszyłam cała sobą. Nie miałeś tak?

Do Bena Stillera? To znaczy miałem, ale…

Ja nie mówię o tym, że film był śmieszny, że były tam sytuacje…

Tak, bo to nie była komedia.

Dokładnie. Mi nie chodzi o daną scenę, która byłaby zabawna, tylko o wydźwięk i całokształt oglądanej opowieści, była optymistyczna i zwyczajnie miałam ochotę, podczas całego niemalże seansu, pouśmiechać się do siebie.

Nawet, kiedy były sceny całkowicie spokojne, sceny podróży, czy przebytej drogi, gdzie nikt nic nie mówił, bohater zwyczajnie jechał na deskorolce, gdzieś tam w Islandii a wszystko dopełniała muzyka w tle. To co na początek było dla mnie największym zaskoczeniem, to moje, zupełnie inne oczekiwania wobec tego filmu. Po obejrzanym zwiastunie, spodziewałem się jakiejś wielkiej przygody, od początku do końca, wielka wyprawa bohatera, który przemierza cały świat, a tutaj tego nie było. To znaczy przygoda oczywiście jest, ale to nie jest film przygodowy, czy film drogi. To fajna historia, która, o czym też rozmawialiśmy kiedy obejrzeliśmy zwiastun, trochę kojarzy mi się z ‘Yes Man’ z Jimem Carreyem. Oba filmy były bardzo pozytywne, napawające dobrą energią i chęcią do działania, ale przedstawione w zupełnie różny sposób. Tutaj mamy mężczyznę, który nie jest zadowolony z siebie, z tego co ma, więc odpływa w swoje marzenia i śni na jawie o tym, jaki właśnie chciałby być. Brak mu odwagi, by to zmienić, ale pewnego dnia konkretne zdarzenie pchnie go do działania i jego życie w wieku 42 lat właściwie dopiero się zaczyna. I to bardzo dobrze pokazuje, że nigdy nie jest za późno, żeby zacząć żyć dokładnie tak jak się tego chce, potrzebna jest motywacja i właściwy bodziec.

I to jest cudowne. Obraz przekazuje same pozytywne myśli. Należy nie bać się swoich marzeń, trzeba brać z życia jak najwięcej, trzeba z niego korzystać, żeby go nie przespać, nie przeleżeć na kanapie. Szczerze nakręcający i motywujący obraz, aż mam ochotę wstać i…

I pobiegać nawet!

Tak! Masz ochotę wziąć plecak i wybrać się na niezapomnianą wyprawę, oczywiście abstrahując od pływania z rekinami…

Spoiler! Film pokazuje, że przygoda nie zawsze Cię sama znajdzie, czasami sam jej musisz poszukać, wyjść na przeciw. Wystarczy mieć cel, choć wcale nie musi być ogromny, niekiedy wystarczy błahy powód a okaże się, że naprawdę na każdym kroku czeka niezwykłe doświadczenie.

No tutaj się zdecydowanie zgadzamy. Film był, jak już parę razy powiedzieliśmy, wyjątkowo pozytywny, motywujący i napawał fajną energią. Warto powiedzieć też, że był bardzo dobrze zrealizowany i wyreżyserowany. Mieli na niego nietuzinkowy, ciekawy pomysł. Podobała mi się szczególnie postać idola głównego bohatera, granego przez Sean’a Pean’a. Postać tajemnicza, która powodowała, że do ostatniej chwili przekonana byłam, że historia pójdzie w nieco innym kierunku.

Mam podobnie. Obawiałem się, że fabuła była tak pomyślana, żeby na koniec historia okazała się zostało celowo uknuta i zaplanowana, by bohater w końcu wyszedł z biura i zrobił coś ze swoim życiem. Coś jak klimat filmu ‘Gra’ z Michaelem Douglasem.

Na szczęście tak nie było.

Wspomniałaś też o reżyserii, bo reżyserował, nie kto inny jak, Ben Stiller. Fajnie, że w ostatnim czasie zaskakują nas trochę reżyserzy niepozorni, po których byśmy się tego nie spodziewali, jak świetnie wyreżyserowany w zeszłym roku ‘Argo’ Ben’a Affleck’a. Chyba nikt się tego nie spodziewał, bo aktorem jest takim… meh.

Sporą niespodzianką będzie, jeśli kiedyś dobrze zagra…

Tak! Inny przykład, Joseph Gordon Levitt i jego ‘Don Jon’ z fajną reżyserką. Także, kiedy zobaczyłem zwiastun ‘Mittiego’, pomyślałem sobie, że to może być naprawdę ciekawa historia. Potem przeczytałem, że reżyseruje go właśnie Ben Stiller, pozytywne zaskoczenie i może film nie jest arcydziełem…

Umówmy się, to nie jest film najwyższych lotów i najlepszy jaki kiedykolwiek widziałam. Ale uważam, że jest idealny dla kogoś, kto chce pójść do kina po bardzo męczącym tygodniu i dać się ponieść opowieści. Cieszę się, że spędziłam dwie godziny w kinie oglądając historię, która mnie wciągnęła i dzięki czemu mogłam zapomnieć o tym co się dzieje dookoła, a tego właśnie oczekuję idąc do kina. Dodatkowo naładował mnie pozytywną energią na kolejne dni. Na ten film idziesz po to, by obejrzeć coś miłego, lekkiego i przyjemnego, ale nie głupiego, płytkiego tylko obraz, który ma do Ciebie przemówić i to przemówić całkiem mądrze.

Tak, ale jak już gadamy o technicznych aspektach, to mnie jeszcze urzekła muzyka.

A tak, uważam, że muzyka tutaj gra absolutnie drugoplanową rolę. W niektórych filmach muzyka jest tak subtelna, że praktycznie niesłyszalna, stanowi tylko dopełnienie obrazu, tutaj nie da jej się nie usłyszeć.

Zdjęcia też są świetne, choć myślę, że to spora zasługa lokacji, w których były kręcone sceny. Film jest oparty na opowiadaniu, nie wiem, gdzie się rozgrywała akcja w opowiadaniu, ale ta filmowa Skandynawia…

Myślę, że właśnie zdjęcia nie były jakoś wyjątkowo dobre, zachwycające, ale uważam, że sprytnie pokazane były na przykład momenty, kiedy bohater przenikał z rzeczywistości do swoich marzeń i odwrotnie. Nie jakieś piękne zdjęcia, jak w ‘Papuszy’, gdzie każdy kadr był dopracowany perfekcyjnie, tylko fajne rozwiązania, ciekawe pomysły. Nie piękny obrazek, a ciekawy zabieg. A nie masz poczucia, bo ja tak trochę mam, że za 3 tygodnie o tym filmie zwyczajnie zapomnę? Że to taki film, który cię pozytywnie ładuje, ale tylko na chwilę?

W tego typu filmach, są elementy kluczowe, które zapadają w pamięć i później, nawet po dłuższym okresie czasu, kiedy usłyszysz muzykę z filmu, czy widzisz plakat, od razu sobie przypominasz o filmie i ładuje ci baterie ponownie. Myślę, że zapamiętam go, bo to ciekawa historia o człowieku, który ma życie, którego nie chciał, ale pod wpływem różnych okoliczności postanawia je zmienić i tutaj, za tym przesłaniem idzie jeszcze jedno, mówiące że zawsze masz czas na zmiany, jeśli tylko ich chcesz.

A mi się wydaje, że ten film mówi coś jeszcze. Mówi przede wszystkim o tym, w co ja bardzo głęboko wierzę, że wszystko zależy od ciebie, wszystko leży w twoich rękach. Rób to co cię uszczęśliwia.

Tak, ale on nie stawia tutaj też żadnego stempla czasu, że dzisiaj, że teraz. Możesz nawet zacząć za 5 lat, ale nie zapominaj o tym, kim naprawdę jesteś i czego tak naprawdę chcesz.

Jak to powiada Agata, nic nie dzieje się bez przyczyny. Ja bym ten film bardzo polecił. Bawiłem się na nim dobrze, było wiele momentów, kiedy łzy napływały do oczu…

Naprawdę się wzruszałeś?

Nie, ale był taki pozytywny, że tak siedzisz i się czujesz błogo i sobie myślisz “Kurde, może ja też polecę na Grenlandię?” Bo nawet taka destynacja beznadziejna jak Grenlandia, gdzie żyje 8 osób, może być fajna, jeżeli się tego chce.

Ja chcę jeszcze dodać, że sukcesem filmu jest przede wszystkim to, że udało mi się przez chwilę zapomnieć o tym, że jutro muszę wstać wcześnie, że jest styczeń, że jest zimno…

I myślę, że to jest najlepszym poleceniem tego filmu – dobre kino.