Daleko od noszy – “Upiorny duch prywatyzacji”.
Basia mi z samego rana doniosła, że Łubicz mało w majtki nie narobił, bo dowiedział się ze swoich źródeł, że chce nas kupić, znaczy sprywatyzować, firma Truj Ząb. Pomyślałam od razu, że będą nas chcieli przerobić na jakąś klinikę dentystyczną. Ale Basia mi wytłumaczyła, że oni są od jakiegoś Neptka, który z trójzębem wszędzie łazi. No to się przestraszyłam, że to jakaś mafia musi być, bo kto inny z bronią przy sobie chodzi? No i ordynator by się w innym wypadku aż tak nie spietrał…
Ale za bardzo odleciałam od tematu. Bo chodziło o to, że ten cały Trójząb szpiegów nam nasłał, którzy mieli przebadać nasz szpital. Dlatego Łubicz zarządził akcję „proszę, dziękuję”, czyli powszechną grzeczność dla pacjentów. Dla nas to nie pierwszyzna, bo już nieraz spodziewaliśmy się niezapowiedzianej kontroli i musieliśmy trochę pobyć mili.
No, ale wszystko ma swoje granice i Kidler za długo nie wytrzymał. Starzeje się facet, dawniej potrafił nawet być przez trzy dni grzeczny a teraz już po pierwszym nie wytrzymał. Dobiła go jego komórka, którą ktoś mu niby gwizdnął. Sknera już widział oczami duszy jaki rachunek mu przyjdzie zapłacić, jak złodzieje na sekslinię zadzwonią. A zblokować nie mógł, bo zapomniał wszystkich haseł, pinów i takich tam. Nie ma co się dziwić, za dużo pije to i zapomina. Czasem już tak ma, że nawet do pracy pójdzie do pierwszego szpitala, który mija po drodze z domu.
Dlatego biegał po całym oddziale jak wariat i z komórki Wstrząsa dzwonił do siebie, w nadziei, że usłyszy znajomy sygnał. Ale telefonu nigdzie nie było, a Kidler coraz gorzej wyglądał. Dopiero jak te szpiegi wykryliśmy, to trochę odetchnął chłopina. Wiadomo, nawet jak rachunek będzie wysoki, to będzie można zrobić refundację od pacjentów.