Daleko od noszy – „Wynalazek częściowo zepsuty

  Daleko od noszy – „Wynalazek częściowo zepsuty”

Pozawczoraj od razu zauważyłam, że Basiunia czegoś jest zdenerwowana. Pytam się jej o co chodzi, a ona mi w pierwszej chwili nie chce powiedzieć. Tak jakbym ja niby tajemnicy nie mogła utrzymać w tajemnicy! Ale w końcu uległa moim prośbom. Okazało się, że niestety nie tylko moim. Była ostatnio na dyżurze z tym swoim Rudkiem i jego prośbom też uległa. Chociaż on potem twierdził, że to on uległ jej prośbom. Mniejsza o większość, dość, że z tej uległości mogło się coś ulęgnąć. No i Basia postanowiła to sprawdzić. Zrobiła teścik, tylko nie miała odwagi spojrzeć na wyniki…

I wtedy jak raz napatoczył się Kidler i zaczął nas przepraszać za urwany film. To znaczy dokładnie za to co zrobił, kiedy film mu się nie kręcił. Szczerze mówiąc nie było za co, ale Basia wpadła na pomysł, że jakby wpadła, to nie z Rudkiem, tylko z Kidlerem. No bo od Wstrząsa już i tak więcej alimentów nie wyciśnie, a tak coś jeszcze z Kidlera mogłoby jej skapnąć.

Wieść się rozeszła po szpitalu błyskawicznie. Dowiedział się o tym Łubicz i kazał Kidlerowi w jakiś okularach rentgenowskich chodzić cały czas. Wstrząs powiedział Basi, że to po to, żeby następnym razem lepiej widział, za kogo się bierze. Świnia jedna, nie dość, że na krzywy ryj się być może załapał, to jeszcze teraz wybrzydza!

Ale coś było rzeczywiście na rzeczy z tym okularami Kidlera, bo wszystko przez nie na wylot widział. Może dlatego był taki spokojny jak na Basię patrzał? Bo test wyszedł bardzo pozytywnie… to znaczy negatywnie, czyli pozytywnie. To znaczy… Na pewno sami to lepiej rozumiecie niż ja.