Daleko od noszy – Kuzyn i kuzynka

Daleko od noszy – „Kuzyn i kuzynka”.

Chłopa to nie wolno na chwilę z oka spuszczać, bo się zaraz przyplączę do niego jakaś cholera, najgorzej płci przeciwnej. Ale czasem nie ma wyjścia, dyżur jest, trzeba z domu wyjść na noc do pracy. No i wtedy traci się ślubnego z oczu.

Gorzej, że dzieciaka przekabacił kieszonkowym, żeby go krył. Na szczęście Wojtuś sobie przypomniał, że ma dwie kieszonki i jak mu obiecałam do drugiej wrzucić pięćdziesiąt złotych to powiedział, że czekał na ojca do w pół do szóstej rano.  Nie chciał tylko się przyznać, co tata do niego śpiewał. Dopiero jak odkrył, że ma jeszcze trzecią kieszonkę z tyłu i obiecałam, że do niej dorzucę jeszcze pięć dych, to się dowiedziałam, co to było. W pierwszej chwili się nawet ucieszyłam, bo zaczynało się całkiem przyjemnie: „Kocha się raz!”. Ale mi Basia uświadomiła, że tam dalej w słowach jest: „potem drugi i trzeci i znów…”.

No to pomyślałam: „Za coś mnie Boże taką bestią pokarał”. I jak Czesław do pracy przyszedł, od razu go na spytki wzięłam. Mówił, że na rybach był. Na węgorzach, bo one w nocy biorą. Na dowód miał łuskę na szyi. Nawet mu uwierzyłam, ale mi Basia uświadomiła, że taką samą łuskę miał Wstrząs, a ten na pewno na ryby nie chodzi, tylko się po dancingach szlaja, za króla parkietu robiąc!

Czesław wprawdzie nigdy dobrze nie tańczył, szczególnie ze mną, ale tu przecież nie o taniec się rozchodzi. Dlatego otoczyłam go specjalną opieką. Ale to nic nie dało. Zaraz się do niego dobrała kuzynka Kidlera. A najgorsze, że ta kuzynka, to był jeszcze niedawno kuzyn. A zamrożony dowód na to znajduje się nadal w naszej kostnicy…