Daleko od noszy – Urlop pełnopłatny

Daleko od noszy – „Urlop pełnopłatny”

W tym roku wszyscy strasznie nie mogli się doczekać urlopu. My z Basią planowałyśmy się wybrać na Mazury, poopalać się, grzybów pozbierać. A Kidler chciał sobie wyjechać w góry. Jemu to ten urlop najbardziej był potrzebny, bo ostatnio siedem razy operował pacjentkę, która miała jedną krótszą nogę. I po każdym zabiegu ta krótsza była dłuższa, bo Kidler z przemęczenia nie mógł dobrze wymierzyć. Przez to ta kobieta to ma teraz prawie metr dziewięćdziesiąt. Dlatego Kidler chciał jak najszybciej wyjechać, odpocząć, a tu  taka niespodzianka!

Ale o tym zaraz. Najpierw muszę napisać, że Czesław to jednak nie ma wyczucia do prezentów. Jak chciałam, żeby mi kupił leżak na te Mazury, to on mi przyniósł stołeczek wędkarski. Przecież ja na ryby nie chodzę, wprost przeciwnie do niego. A jak mu powiedziałam, że Wojtuś się w tym roku nie palił do nauki, to mu kupił wielkie pudełko cygar, takich, jakie sam najbardziej lubi. A przecież chłopaczyna ma dopiero dziesięć lat! Chłopy to tak zresztą mają. Mówiła mi ostatnio Basia, że Wstrząs, jak jeszcze małżeństwem byli, sztucer jej kupił. Nie można powiedzieć, droga rzecz, warta ze dwa pierścionki z brylantem. Tyle tylko, że się potem nie mogła do niego dotknąć, bo jedynie on miał pozwolenie na broń.

Ale za bardzo odleciałam od tematu. Już myślałam, że przez ten leżak będę mieć zmarnowany urlop. Wtedy Kidler mi powiedział, że przyszło nowe zarządzenie ministra pracy. Od tej pory pełnopłatne urlopy przysługują tylko tym, którzy spędzają je w pracy. No to po co mi był leżak? Wystarczyło jakiś kocyk od pacjenta z łóżka ściągnąć i z Basią robiłyśmy piknik na podłodze. A i Czesława miałam bardziej na oku, bo na ryby musiał chodzić do przyszpitalnej sadzawki. Wprawdzie Ordynator chciał mu tego zabronić, bo tam podobnież pływają ryby sprowadzone z Unii Europejskiej za ciężkie pieniądze. Ale go uspokoiłam, że Czesław wprawdzie łapie lecz jeszcze nigdy nic nie złowił.

Inni też właściwie byli zadowoleni z tego urlopu w pracy. Kidler z Karinką codziennie się wspinali schodami na dziewiąte piętro. Wszyscy chodziliśmy się kąpać na reumatologię  na basen terapeutyczny. A my z Basią dodatkowo się opalałyśmy na stole chirurgicznym pod lampami. Tak się nam to spodobało, że nie spostrzegłyśmy, jak się urlop skończył i jeszcze trzy dni dłużej nie pracowałyśmy. Najśmieszniejsze, że pacjenci, nie zauważyli żadnej różnicy.