W ŚWIECIE PROGNOSTYKÓW

W ŚWIECIE PROGNOSTYKÓW

Kalendarze — to także rodzaj wydawnictw zawierających (poza wykazem dni roku i świąt) część informacyjną. Znano je już w starożytności.

I tak np. w Rzymie spisywano tzw. „fasti”, zawierające wykazy dni świątecznych, senatorów i namiestników prowincji, jak również terminy posiedzeń senatu. „Fasti” pisali pisarze cesarscy. Miały one charakter urzędowy. W życiu codziennym posługiwano się kalendarzykami „ruchomymi” — z okrągłą, obracającą się tarczą ze znakami zodiaku, symbolizującymi miesiące, oraz wizerunkami bóstw, symbolizującymi dni tygodnia. Przez odpowiednie przesuwanie tarczy oznaczano właściwą datę. Większość ludzi ograniczała się jednak do kalendarzy „mówionych”, a ściślej — do wysłuchiwania ogłoszeń kapłanów. Sama nazwa kalendarza pochodzi prawdopodobnie od łacińskiego calare — ogłaszać, lub calendae, czyli pierwszego dnia miesiąca ogłaszanego w świątyniach przez kapłanów, którzy równocześnie zawiadamiali o terminach świąt religijnych.

W pierwszych wiekach naszej ery kalendarze spisywali przeważnie księża lub zakonnicy (szczególnie od II w., kiedy poszczególne gminy chrześcijańskie zaczęły obchodzić święta wielkanocne, uważane za początek roku kościelnego). Nie były to jednak kalendarze w ścisłym tego słowa znaczeniu. Stanowiły raczej „dodatek” do ówczesnych mszałów, psałterzy, brewiarzy i modlitewników. Owe „dodatki” zawierały też wykazy i daty świąt, świętych i ich żywoty. Oczywiście miały duże znaczenie praktyczne, regulowały bowiem porządek i rytm życia w Kościele.

Z czasem, gdy rozwinęła się w klasztorach sztuka iluminowania, powstawały również kalendarze zdobione. Nadal jednak łączono je z innymi tekstami o treści religijnej. Przykładem tego może być kalendarz wykonany dla cesarzowej Teofano przez włoskich benedyktynów, jak również wspaniale iluminowany kalendarz wykonany przez braci Limbourg (tzw. „Godzinki księcia de Berry”). Były to prawdziwe arcydzieła, niezmiernie pracochłonne i, oczywiście, bardzo kosztowne. Tak było aż do wynalazku druku.

Warto jeszcze dodać, że w średniowieczu nie było „uniwersalnego” kalendarza. Różne kraje, nawet różne diecezje, a nawet klasztory, miały różne kalendarze. Wynikało to z faktu, że — choć formalnie Kościół katolicki przyjął na soborze nicejskim kalendarz juliański — nie posługiwano się jednolitym sposobem datowania.