Daleko od noszy – “Sensacja goni tragedię”
Jak znalazłam te kartkę, to mało mnie nie zemgliło. Budzę się z rana, Czesława nie ma, tylko ona leży na stole. Znaczy, ta kartka. A na niej leży napisane: „Kochanie…” To bezczelny typ!… „niestety odchodzę gdyż nie mogę inaczej. Moje uczucie do ciebie wypaliło się do cna.” Do cna? Skąd on w ogóle zna takie słowa? „Nie zapomnę cię gdyż masz w moich myślach stałe miejsce. Twój na zawsze Czesław”.
Spojrzałam jeszcze na wszelki wypadek w kalendarz, czy to jak raz prymaprilis nie wypadał. Ale skąd, żadna tam wiosna, lato w pełni, a ten drań Czesław urwał się do jakiejś wywłoki. Basiunia jeszcze na początku chciała mnie pocieszyć i mówi, że on się tylko pewnie na śmierć zapił. Ale na takie szczęście to ja wiedziałam, że nie mam co liczyć, bo jak by tak miało być, to by się taki cud dawno wydarzył. A on tylko tę wódę chlał i coraz lepiej wyglądał.
Zupełnie inaczej niż Kidler, który z każdym kieliszkiem traci na twarzy. Chociaż na mózg mu się rzuca jak Czesławowi. Ostatnio wydawało mu się, że córkę swoją zobaczył, bo to skóra zadarta z dawnej jego narzeczonej. Spietrał się straszliwie, bo myślał, że za dwadzieścia zaległych lat alimenty będzie musiał bulić. A jeszcze jak ta córka pokazała się u nas w mundurze, to się nogi pod nim ugięli.
I co się okazało? Że ta policjantka ojca rzeczywiście szuka, tylko ten jej był taki więcej tańczący. Więc to na pewno nie Kidler, bo on tylko po alkoholu girami na wszystkie strony rzuca, aż lustra bije w lokalu i potem pieniądze musi pożyczać….
Jak tylko napisałam poprzednie zdanie, to musiałam przerwać, bo się cała łzami oblałam. Skojarzyło mi się z Czesławem, który się ostatnio zapożyczył u wszystkich w szpitalu. Znakiem tego, łobuz, tą swoją siną dal już od dawna planował z predemytacją!!!!