Daleko od noszy – “Słynny polski lekarz”.
Pozawczoraj dowiedziałem się jednego niusa obtoczonego absolutną tajemnicą. Do szpitala miała przybyć specjalna komisja, żeby wybrać Słynnego Polskiego Lekarza. Mieli mu pstryknąć fotkę, a następnie porozwieszać na plakatach w całej Europie. A to już zaczynało zapachowywać wielkimi pieniędzmi.
Nic dziwnego, że pierwszy się o tę posadę zaczął starać Kidler. Zrobił wywiad wśród pielęgniarek, jak powinien wyglądać prawdziwy lekarz. Potem sobie zapuścił bródkę i cienkie wąsiki, założył okulary w drucikach i od razu wyglądał jak ten doktor Judasz ze „Sztangistki”. Miał nadzieję, że się komisja na to złapie. Ale podrosła mu silna konkurencja, bo i Wstrząs się zrobił na Aniołka z blond lokami. Nawet Łubicz założył stetoskop, chociaż przecież wiadomo, że on nie żaden lekarz, tylko zwykły Ordynator, co w życiu żadnemu choremu nie pomógł.
Ale pomyślałam, że jak on może, to i mój Czesio też się nadaję, chociaż chwilowo się zdegradował na salowego. Nakłamałam trochę Ordynatorowi, że się Czesiowi strój popsuł w trakcie naprawiania wucetu i w związku z tym musiałam wydać zastępczy. Nie dodałam już, że ten zastępczy, to kitel lekarski.
Komisja przyjechała. Była w niej Słynna Polska Pielęgniarka z plakatów, był Słynny Polski Hydraulik, co też był rozwieszony po całej Europie. Łubicz urządził straszną szopkę, że niby jest takim superlekarzem, który wszystkich leczy, ale Nowak się zapomniał i sprawa się rypła. Wstrząs się pobił z Kidlerem, a Czesio nie mógł się do Wysokiej Komisji dopchać. Na dodatek Słynny Polski Hydraulik chciał naprawić ten nasz cieknący wucecik i mieliśmy mały podtop, w związku z czym komisja musieli się ewakuować.
Właściwie to nawet dobrze. Na plakatach to powinni być tylko dobrzy lekarze, tacy z Zalesionej Góry albo Naostrzonego Dyżuru, a nie te ciamajdy ze zwykłych szpitali.