Światła Wielkiego Miasta – recenzja

Światła Wielkiego Miasta – recenzja

Poczucie humoru towarzyszące filmom z Charlesem Chaplinem, nie było nigdy dla mnie czymś specjalnym. Jako młody chłopak oglądałem tego trochę, głównie zapamiętując nie śmieszne skecze w stylu wylanego wiadra z wodą na głowę. Muszę jednak przyznać, że City Lights (ang. tytuł) zrobiło na mnie spore wrażenie. Niema produkcja z roku 1931 jest aktualna po dzień dzisiejszy i wcale się nie zdziwię, mając ochotę do niej wrócić.

Światła Wielkiego Miasta jest komedią romantyczną – prawdziwy kinoman pozostać nim musi czy słońce, czy deszcz. Druga rzecz – brak ścieżki dialogowej, film niemy innymi słowy. Już chyba wymieniłem wszystkie rzeczy, mogące zniechęcić Was do przystąpienia do seansu. Skoro dalej to czytasz oznacza tylko, że jesteś twardy-a. Chaplinowskiego humoru będzie trochę, jest on jednak jak najbardziej do zaakceptowania – przynajmniej w mojej ocenie. Charlie włóczy się po mieście, przypadkowo trafia na nie widomą kwiaciarkę. Nie widząc jego obdartych ubrań, kobieta bierze go za kogoś zamożnego. To jest początek filmu, jak i przyjaźni – może czegoś znacznie więcej między nimi.

Charles Chaplin jako reżyser, scenarzysta i aktor. Najbardziej czasochłonny film artysty, prace nad nim trwały ponad 3 lata. Nakręcony już w erze dźwięku – reżyser jednak nie dał za wygraną i Światła Wielkiego Miasta pozostały nieme. Emocje, duża dawka emocji. Mimo, że film jest tak stary, jest nadal aktualny. To przeważa na korzyść City Lights. W 1934 roku Frank Capra nakręcił rewelacyjne It Happened One Night – też komedia romantyczna. W odróżnieniu do City Lights nie była to produkcja niema. Przyznam jednak, że nie oddziałał na mnie tak silnie jak omawiany tytuł.

Światła Wielkiego Miasta to bajka dla dorosłych poprzeplatana dojrzałym wątkiem oraz delikatnym humorem Chaplina, który pełni raczej rolę drugoplanową. Bardzo trafiło to w mój gust. Nie jestem ani fanem, ani przeciwnikiem komedii romantycznych – najwyżej tych obecnych. Z zainteresowaniem śledziłem losy włóczęgi od początku po sam koniec. 8/10 to wysoka oceną na która City Lights zasługuję.

City Lights zajmuję 1 miejsce w kategorii komedia romantyczna dla najlepszych amerykańskich filmów wszech czasów.

Ocena: 8/10

Chaplin powiedział kiedyś “Żal mi czasów niemego filmu. Cóż to była za radość widzieć, jak kobiecie otwierają się usta, a głosu nie słychać.” Nic dziwnego, że długo zwlekał z realizacją filmu dźwiękowego :) “Światła wielkiego miasta” to niezła komedia – słowo ‘niezły’ użyte celowo, gdyż nie uważam tego filmu za rewelację. Film ma jakieś ambicje i potrafi rozbawić widzów, a scena walki na ringu to już klasyka komedii. A ten motyw z milionerem, który jest miły tylko wtedy, gdy jest pijany, wydał mi się niezbyt przemyślany i mało przekonujący. I miał wpływ na to, że w moim rankingu filmów Chaplina ten film znalazł się dopiero na 5-tym miejscu – znacznie bardziej cenię rewelacyjne “Dzisiejsze czasy”, mniej znany “Cyrk”, pomysłową “Gorączkę złota” i czarną komedię “Pan Verdoux”. Ale uważam, że “Światła wielkiego miasta” są znacznie lepsze niż sentymentalny i mało zabawny “Brzdąc” oraz przeceniany i też nieśmieszny “Dyktator”.

 

Dobra, cytat mam już zapisany. Myślę, że film ma większe ambicje niż rozbawienie ludzi i właśnie one decydują o tym, że krytycy pamiętają o nim po dzień dzisiejszy. To nie tylko sprawa tego, że był kiedyś Chaplin i trzeba znaleźć coś żeby nam przypomniało o nim. Film potrafi poruszyć widza, pokazuje starania człowieka jak ten chce wszystko poukładać. Hmm.. Tak jak w “Życie jest piękne” Benigni’ego ojciec wmawia synowi, że wojna to taka zabawa i trzeba się bawić w chowanego i jest zabawnie. Tak Chaplin zapewnia żyjącą w nędzy nie widomą kwiaciarkę, że wszystko się ułoży, dając jej pieniądze, mimo prawdziwej tożsamości włóczęgi który nie ma nic.

Ja mam do oglądnięcia The Bank Chaplina. Nie znam jego twórczości za bardzo. Jak by Cie interesowało coś z najwcześniejszych lat jego twórczości to tu jest do pobrania legalnie i za darmo Charles Chaplin Wtedy kręcili dużo… Pozdrawiam

 

Na Polonii 1 i na YouTubie obejrzałem kiedyś sporo wczesnych, krótkich filmów Chaplina, ale najbardziej zapadły mi w pamięć tylko trzy: “The Immigrant”, “The Adventurer” i “A Dog’s Life”. To są filmy z lat 1917-18, filmy pomysłowe i zabawne, warto zwrócić na nie uwagę. A te filmy z 1915 roku, do których zapodałeś link, spróbuję obejrzeć, bo te tytuły niewiele mi mówią (no może poza “The Tramp”).