Daleko od noszy – Cień Leśnej Góry

Daleko od noszy -“Cień Leśnej Góry”

Wczoraj Łubicz chodził od rana strasznie zdenerwowany. W naszym szpitalu miała się pojawić niezapowiedziana inspekcja. W gruncie rzeczy to normalka. Co i rusz mamy takie inspekcje. Ale do tej pory wiedzieliśmy o nich z co najmniej tygodniowym wyprzedzeniem. No w najgorszym wypadku pięć dni wcześniej. A tu buch i inspekcja miała się pojawić już następnego dnia. Od razu widać, że Łubicz traci swoje wpływy w ministerstwie. Jeszcze trochę i poleci…

Ale za bardzo odleciałam od tematu. Przez tę niezapowiedzianą inspekcję strasznie się zrobiło nerwowo. Szczególnie od chwili, kiedy w całym szpitalu zaczęło śmierdzieć. To podobno przez to, że Kidler postanowił wynaleźć lekarstwo na wszystko. A jak powszechnie wiadomo, każden lek brzydko pachnie. Więc taki na wszystko, musiał śmierdzieć tak, że się nie dało z niczym porównać.

Łubicz oczywiście zrzucił ten smród na mojego Czesia, że niby się nie przykłada wystarczająco do swojej pracy. Dlatego mu nawet nie pozwolił zjeść drugiego śniadania, tylko kazał cały szpital od razu posprzątać. Ale ja wiedziałam, że to na nic. Poradziłam Czesławowi, żeby zakupił dedorant i tym wszystko spryskał. No i dzisiaj przyniósł całą torbę takiego jednego, co się zwie: „Klimat Leśnej Góry”. Bardzo dobrze wybrał, bo las ładnie pachnie, a tak samo góry wonieją rześkiem (bo jak to się mówi ”nie ma to jak rześkie, górskie powietrze”).
Spryskaliśmy zaraz tym wszystkie kąty i co się zaczęło dziać! Basia z Wstrząsem zaczęli pić sobie z dziobów, Czesio się zaprzyjaźnił z pacjentami, Kidler rozdawał swoje cudowne lekarstwo za darmo. A ten inspektor z niezapowiedzianej inspekcji, chociaż to świnia straszna, udał, że nie czuje smrodu i wystawił nam celującą ocenę!
Proszę, co to znaczy odpowiedni klimat w pracy! Cuda może zdziałać.