Daleko od noszy – “Ideał do reklamy”.
Co by tu złego o tej Unii nie mówić, to jednak trzeba przyznać, że równouprawnienie szybciutko za nią przybiegło. Dawniej to tylko kobieta musiała się użerać z byle chamem, co się do niej na ulicy przyczepił. A teraz to i mężczyzn dotyka. Nie dalej jak przedwczoraj z windy wychodzi sanitariusz Misiak, na którym, i owszem, można oko zawiesić. Tylko wtedy zamiast tego oka zawieszony był na nim taki nieduży, nerwowy facecik. Na dodatek wpatrzony w naszego sanitariusza jak w obrazek i dusery mu gada: „Mój Heraklicie, mój strongmenie błagam cię, zgódź się”.
Misiak nie mógł się od niego opędzić, aż musiałam Czesława zawezwać, żeby szmatą przeleciał tego nerwowego facecika. Ale o wszystkim dowiedział się Łubicz i chciał się pokazać jako osobnik postępowy i idący z duchem czasów. Zawsze tak miał. Dawniej nas ganiał po pochodach pierwszomajowych i pierwszy się wypinał, jak oddział przechodził przed pierwszym sekretarzem. Pewnikiem dlatego został Ordynatorem, bo lekarz z niego żaden. Nawet mój Czesio ze sfałszowanym dyplomem dwa razy od niego lepszy jest…
Ale za bardzo odleciałam od tematu. Łubicz postanowił Misiakowi i temu nerwowemu ślub urządzić na koszt szpitala, zaprosić jakąś delegację z Unii, żeby dodatkową dotację wydębić. Pewnie nawet sam im ślubu chciał udzielać, ale wtedy wyszło na jaw, że ten nerwowy to się zakochał w Misiaku, ale nie w sensie motofizycznym tylko zwykłym, cielesnym. I pożąda go do reklamy swojego preparatu na porost mięśni.