Sąd 17 lat ścigał nie tego bliźniaka co trzeba
Pewien mieszkaniec Filadelfii w USA przez wiele lat miał kłopoty z powodu niezapłaconych mandatów wystawionych na jego brata bliźniaka. W końcu doczekał się przeprosin. Być bliźniakiem nie jest łatwo. Czasem potrzebna jest dodatkowa ochrona, a czasem dodatkowa gotówka. Zwłaszcza, jeśli oprócz identycznej daty urodzin z rodzeństwem łączy nas bardzo podobne imię. Przekonał się o tym Edward Stanley Harris. Problemy 40-letniego Amerykanina rozpoczęły się pomiędzy październikiem 1990 a majem 1991 roku. W tym okresie jego brat, Edwin Shelby Harris otrzymał osiem mandatów za m.in. za przekroczenie prędkości. We wrześniu 1991 został wystawiony nakaz zapłaty 1501 dolarów. Ale Edwin Harris nigdy ich nie zapłacił. Miał wtedy kłopoty finansowe. Przeprowadził się i stracił kontakt z bratem. Tak zaczęły się kłopoty Edwarda… Jesienią 1992 roku urzędnicy Departamentu Transportu stanu Pensylwania pomylili obu braci Harris i zagrozili Edwardowi zawieszeniem ważności prawa jazdy, jeśli nie spłaci mandatów wystawionych na Edwina. Edwardowi udało się wtedy wyjaśnić pomyłkę, ale scenariusz powtarzał się co roku. Od listopada 1992 do czerwca 2007 mężczyzna regularnie musiał stawiać czoła biurokratycznej machinie Departamentu Transportu. Za każdym razem wracał przed oblicze sędziego, aby odsunąć groźbę zawieszenia prawa jazdy. I tak to trwało aż do listopada zeszłego roku, kiedy przy okazji kolejnej wizyty w urzędzie, sędzia Willie Adams nie chciał nawet spojrzeć na papiery dowodzące niewinności Edwarda i nakazał mu spłatę długu pod groźbą więzienia.
Amerykanin bał się utraty wolności i zaczął płacić 100 dolarów miesięcznie. Nie widząc innego ratunku udał się do prasy. Dopiero po artykule na jego temat, który ukazał się w poniedziałek w miejscowym dzienniku “Philadelphia Daily News”, sprawy przybrały pomyślny obrót. Inna sędzia, Bernice DeAngelis przeprosiła Edwarda Harrisa za jego wieloletni kłopoty i zapewniła o zwrocie poniesionych przez niego kosztów.