Dr Strangelove, czyli jak przestałem się martwić i pokochałem bombę – recenzja

Dr Strangelove, czyli jak przestałem się martwić i pokochałem bombę – recenzja

Jeden z moich ulubionych filmów i subiektywnie najlepszy Stanleya Kubricka. Pamiętam z jakim dystansem oglądałem go po raz pierwszy. Szalenie długi tytuł budził sporą niepewność, na dodatek pierwsze obrazy wcale jej nie rozmazywały. Wówczas nie interesowało mnie kino klasyczne tak bardzo. Film szybko przekonał mnie do siebie, nie bez powodu to jedna z najlepszych czarnych komedii wyprodukowana kiedykolwiek.

Generał Jack D. Ripper jest jak się za późno okazuję szaleńcem. Posiada tajne kody dzięki którym może wysłać samoloty z bombami nuklearnymi. Kieruje nim nie do końca sprecyzowana motywacja (przynajmniej na początku), daję rozkaz zbombardowania ZSRR i zamknięcia swojej bazy przed wszystkimi. W sztabie wojennym zagrzmiało, zbiera się narada aby rozwikłać problem niechcianego ataku. Tytułowy doktor będzie doradcą w trudnych chwilach, gdzie może dojść do trzeciej wojny światowej – aha, warto wspomnieć o jego kwalifikacjach – były zbrodniarz hitlerowski.

To teraz trochę faktów. Pierwszy film gdzie sam Kubrick został nominowany do Oscara. (najlepsza reżyseria i scenariusz adaptowany) Dr Strangelove zyskał w sumie cztery nominacje i żadnej wygranej. Trudno mi uwierzyć, żeby Rex Harrison (zdobywca nagrody w tamtym roku – najlepszy aktor) grający w Fair Lady, był lepszy od Petera Sellersa w roli… No właśnie. Dla mniej bystrego oka może się okazać, że Sellers zagrał Dr Strangelove’a i za co mu te brawa? I tu zaczyna się zabawa. Wcielił się w trzy skrajnie odmienne postacie. Prócz szaleńczego hitlerowskiego zbrodniarza, był bojaźliwym porucznikiem i postawionym na baczność Prezydentem Stanów Zjednoczonych. Zagrał trzy drugoplanowe rolę, w tym dwie z tych postaci były w jednym pokoju przez prawie całe widowisko.

Widziałem 10 filmów w reżyserii Stanleya Kubricka i ten zrobił na mnie największe wrażenie. Kwestia gustu odgrywa tu znaczenie. Bardzo lubię ten typ humoru. Dr Strangelove to satyra przeciwko machinie wojennej, przeciwko administracji stworzona pod wieloma względami bardzo dobrze. Sama historia jest sensownie zrealizowana, a zachowanie bohaterów mimo absurdu jaki ich otacza, właściwy dla sytuacji. Można mieć skojarzenia z Paragrafem 22 i słusznie, chociaż jest między nimi sporo różnic. Wybitna dawka czarnego humoru, w ocenie AFI na trzecim miejscu najlepszych komedii.

Sztab wojenny. Przepychanka urzędnika z cudzoziemcem.

“Panowie, to sala wojenna, nie bijemy się tutaj.”

W mojej skali ocen ten film waha się między dziewięcioma, a dziesięcioma punktami. Z pewnością jest to utwór niepowtarzalny, do którego z chęcią będę wracał.

Ocena: 9/10

Widać, że nasze gusta się różnią. Ja widziałem 7 filmów w reżyserii Kubricka i “Dr Strangelove” najmniej mi się podobał, najbardziej zaś podobały mi się “Full Metal Jacket” i “Spartakus”, przy czym ten drugi to film, w którym Kubrick nie miał zbyt dużej swobody twórczej. Nie odpowiada mi styl tego reżysera, a błazenada w filmie “Dr Stangelove” mnie w ogóle nie rozbawiła. Lubię czarny humor, ale nie w takim wydaniu. Jedyną wyraźną zaletą jest Peter Sellers w potrójnej roli. Aktor ten zagrał już wcześniej potrójną rolę w filmie “The Mouse That Roared” (1959) i to zadecydowało, że Kubrick postanowił powtórzyć ten zabieg w swoim filmie. Piszesz, że to pierwszy film Kubricka walczący o Oscary, ale już “Spartakus” (1960) walczył o te nagrody – zdobył 4 Oscary na 6 nominacji.

 

Poprawiłem – natomiast to był pierwszy film gdzie sam Kubrick był nominowany do Oscara. Cóż Full Metal Jacket jest świetny, tak w pierwszej Stanleyowskiej trójce się u mnie znajduję gdzieś z Barry Lyndonem. Od razu, że błazeneda, absurdalny humor – tak jak Monty Python. Za Spartacusem nie przepadam jakoś, straszy mnie ta scena z Kirkiem Douglesem wśród kartonów w tle. Natomiast Ścieżki Chwały czemu nie, wczesne interesujące kino.
A jeszcze a propo FMJ – w Strangelove też jest motyw z żołnierzami, między nimi rozmowy, tak jak by było na żywo.

Różnią się gusta różnią, to dobrze.