Pogadać z psem.
Kto z nas tego nie robi, nie mówi do swojego pupila psa, czy kota? W tym filmie jest jasno powiedziane, że występujący w nim psiak rozumie 150 słów, więc nie jest to czynność całkowicie bezsensowna. Dodatkowo tutaj oczywiście pełni rolę terapeutyczną, kiedy główny bohater, grany przez Ewan’a McGregor’a, oprowadza psa po jego nowym domu, traktuje go jak pełnoprawnego współlokatora. Mówię o filmie ‚Beginners’, obrazie aktualnie sprzed czterech lat, autorem jest Mike Mills znany z ‚Rodzinki’. Autorem, bo odpowiada w pełni zarówno za reżyserię, jak i za scenariusz. Nie wiem jak to się stało, że dopiero teraz obejrzałam ten film, ale w tym przypadku, zdecydowanie lepiej późno niż wcale.
Uważam, że film napisany jest świetnie. Niewymuszone dialogi spowodowały, że miałam wrażenie podglądania prawdziwych ludzi a wyważone słowa wypowiadane przez bohaterów, nie tylko budowały autentyczność postaci, ale miałam też uczucie, że w końcu słucham rozmów, które rzeczywiście coś znaczą. W wielu filmach słyszy się dialogi totalnie bezsensowne, jakby wymyślone przez scenarzystów, tylko po to by zapchać czymś scenę. Film jest delikatny, spokojny, szukałam długo właściwego określenia i idealne, które przyszło mi na myśl, to przeuroczy. Jeśli ktoś szuka wartkiej akcji, albo taniego melodramatu, to zdecydowanie zbłądził. Ten film, to urocza opowieść z wieloma tematami na tapecie. Próba opowiedzenia o starości, samotności, o umieraniu, o próbowaniu i o początkach. Mimo że ‚Debiutanci’ to opowieść na pozór lekka i przyjemna, podana w subtelny sposób, to historia momentami przygnębiająca i zwyczajnie smutna.
Sam pomysł na film buduje jego wyjątkowość. Historia opowiedziana jest w poszatkowany, niechronologiczny sposób, ciągłe mieszanie się rzeczywistości ze wspomnieniami bohatera, jeszcze bardziej potęgują uczucie zagubienia, próbę poradzenia sobie z codziennością. A ta codzienność, jak się okazuje, bywa bardzo przewrotna. Ojciec głównego bohatera, grany przez doskonałego Christopher’a Plummer’a, który mógł bardzo łatwo tą postać przekoloryzować, czego nie robi, postanawia po śmierci małżonki, z którą wiódł poprawne, przyzwoite ale pozbawione namiętności życie, wyznać przed synem jaka jest jego prawdziwa natura. W bardzo dojrzałym wieku postanawia cieszyć się swoją seksualnością i w końcu czuć się sobą. Syn – Oliver, to postać stonowana, wyciszona, próbująca się uporać ze śmiercią obojga rodziców a jednocześnie próbująca zbudować coś nowego z przypadkowo poznaną dziewczyną. Ich pierwsze wspólne sceny, próby komunikacji przy pomocy kartki papieru i ten uroczy akcent aktorki, to zwiastun czegoś obiecującego.
Film opowiada o akceptacji, o pożegnaniach i odchodzeniu najbliższych z naszego życia ale też o budowaniu nowych relacji. Mam wrażenie, że porusza tak wiele wątków, nasyconych ważną treścią, że dosłownie należałoby obejrzeć obraz parokrotnie, by nic nie umknęło naszej uwadze i by móc czerpać z filmu jak najwięcej.