Problematyka filmu – Wojna polsko-ruska.
„Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną” jest ekranizacją bestsellerowej powieści Doroty Masłowskiej. Zarówno książka, jak i film nakręcony wiernie wobec literackiego pierwowzoru, jest swoistym abstrakcyjnym i groteskowym komentarzem na otaczającą nas rzeczywistość polską XXI początku XXI wieku. Siłą filmu jest właśnie aktualność i autentyczność zdarzeń zaprezentowanych w sposób niekonwencjonalny z dużą dozą dystansu i humoru.
Zarówno film, jak i książka stanowią pewną formę autokomentarzu. W filmie pojawia się Dorota Masłowska (działanie autorki ukazane jest również w narracji książkowej), które burzy niejako porządek fikcjonalny. Oto bowiem odbiorca nie do końca jest pewien, czy to co widzi na ekranie stanowi hipotetyczną filmową „prawdę”, czy tez jest tylko wymysłem wyobraźni nastolatki pojawiającej się na początku. Ukazana jest jako maturzystka, która zamiast uczyć się do egzaminów, siedzi nad kartą papieru, a przed jej oczyma ukazują się postaci Silnego, Andżeli czy Magdy. Już od samego początku wiemy, że to co będzie się działo jest w pewien sposób sterowane. Masłowska pojawia się również w osobie policjantki przesłuchującej Silnego, która w pewnym momencie uświadamia mu, że nie może być on odpowiedzialny w żaden sposób za swój los, bowiem jest tylko bohaterem filmowym, a świat który go otacza, to tylko makieta rzeczywistości skonstruowana dla potrzeb planu filmowego. Kolejną sceną, która burzy całą konstrukcję fabularną jest występ Silnego w studiu telewizyjnym, podczas którego młody mężczyzna jest wystawiony na łaskę lub niełaskę żądnej sensacji i pikantnych opowieści publiczności. Tak więc już w tym jednym aspekcie ujawnia się szerokie rozpięcie problematyczne opowieści: mamy więc wątek autokomentarza twórców, ukazany jest człowiek (Silny), który nie może odpowiadać za swój los jako twór sterowany przez kogoś lub coś, podważona zostaje wręcz prawdziwość jego egzystencji, a także możliwość istnienia wolnej woli. Silny, zagubiony w matni nierozstrzygniętych hipotez gubi się i miota, a jedyne, co mu pozostaje w obliczu takiego obrotu spraw jest… walenie głową w mur. Dosłownie!
„Wojna polsko-ruska” jest również pewną artystyczną refleksją na temat naszej zaściankowej polskości. Widzimy bohaterów – mieszkańców osiedla miejskiego, miotających się bezczynnie między blokami. Z pozoru są to zwykli napakowani dresiarze, wymalowane panienki śniące o bogatym „królewiczu”, który wyrwie ich z tego świata, drobni dorobkiewicze i złodziejaszki czy zmęczeni przedstawiciele klasy średniej spędzający przy kiełbaskach i grillu swój wolny czas. Oglądamy ich przepełnione marazmem snucie się po podwórkach, bójki, imprezy okolicznościowe, umilanie sobie marnego jestestwa poprzez różnego rodzaju środki odurzające itd. Widzimy i oceniamy świat postrzegany ich oczyma, słyszymy ich własne opinie na jego temat. A wszystko to podane widzom z ogromną dawką ironii w komiksowej stylizacji. Taka powierzchniowa interpretacja problematyki niesie ze sobą jednak głębsze pokłady znaczeń. Oto bowiem okazuje się, że postaci są swoistymi reprezentantami pewnych realnych cech dostrzegalnych w rzeczywistości otaczającej nas na co dzień. Mają swoje problemy, niepewności, zastanawiają się nad swoją egzystencją, próbują poskładać pewne elementy w jedną całość. Kochają, nienawidzą, walczą, bawią się, nudzą, marzą itd.
Nudne, małe, polskie miasteczko jest pełne różnorodnych osobowości, które, jeśli przyjrzymy się im z bliska, są bardzo podobne do naszych znajomych, sąsiadów czy kumpli z osiedla. Ogromnie ważnym aspektem, wpływającym na wzbudzaniu autentyczności prezentowanych treści, jest język w filmie, który jest wiernym odzwierciedleniem potocznej mowy „osiedlowej”.