Breaking Bad.
Okazuje się, że tak. ‚Breaking Bad’ było bardzo dobre i definitywnie dobiegło końca. Teraz mówię do fanów – dobrze wiem, że od zakończenia serialu minęło sporo czasu, ale czy tylko ja nie mogę się z tym wciąż zwyczajnie pogodzić? Jeśli jednak ktoś nie wie, czym jest ten serial, musi go absolutnie obejrzeć! Może skrócony opis fabuły nie dla wszystkich będzie wystarczającą zachętą, bo to w końcu po prostu serial o nauczycielu chemii, który dowiadując się o swojej chorobie nowotworowej, postanawia za wszelką cenę zadbać o stabilną finansowo przyszłość swojej rodziny i zaczyna zajmować się produkcją metaamfetaminy. Ale …musi być jakieś ale, nie jest to zwyczajny bohater, jest zdesperowany, sfrustrowany a jeśli ktoś nie ma zbyt wiele do stracenia, gotowy jest przecież na bardzo dużo.
Myśląc ‚Breaking Bad’, mam w głowie główną postać, świetny scenariusz i całą masę szaleństwa, jaka serialowi towarzyszyła i wciąż towarzyszy. Wspomniany główny bohater, to Walter White, grany przez Bryana Cranstona, niektórym może być znany z rodzinnego serialu ‚Zwariowany świat Malcolma’, gdzie wykazał się talentem komediowym, grając niezdarnego ojca, podporządkowanego swojej cholerycznej żonie. Jeśli takiego go kojarzycie, po zapoznaniu się z Walterem, zapomnicie o tym do reszty. Sam Cranston w jednym z wywiadów przyznał, że jest to najlepsza rola jaką dotąd miał, totalny plac zabaw dla aktora. Jest to bowiem bohater tak różnorodny, który wraz z rozwojem akcji przechodzi niebywałą przemianę, że aż sama możliwość obserwowania tego procesu, to czysta przyjemność dla widza! Kreacja tego bohatera, to jeden z najmocniejszych punktów serialu, która sama w sobie powinna być wystarczającą rekomendacją do obejrzenia wszystkich sezonów. Jeśli to jednak wciąż za mało, warto wiedzieć, że serial nasiąknięty jest ciekawymi postaciami, jedną z najbarwniejszych, jest Jessie Pinkman, były uczeń Waltera i partner w narkotykowym biznesie, którego początkowo scenarzyści chcieli uśmiercić, jednak bohater przypadł publiczności do gustu i postanowili darować mu życie. Jego powiedzonko stało się tak charakterystyczne, że nie sposób go nie kojarzyć.
Mogłabym opowiadać o każdym bohaterze, bo nie ma w tym serialu postaci nudnej, każda jest charakterystyczna, wielkie brawa należą się zatem specom od castingów. Gdyby nie jednak świetny, najlepszy na świecie scenariusz, tych postaci po prostu by nie było. Historia jest skonstruowana w bardzo przemyślany sposób, oglądając każdy sezon, miałam wrażenie, że jest to opowieść kompletna, jakby scenariusz do każdego sezonu powstał dawno temu, bo wszystko układało się w spójną całość, bardzo zaskakującą i niespodziewaną. Najważniejsze, że ani przez chwilę nie miałam poczucia przypadkowości i siłowania się twórców na to, by widza zaskoczyć za wszelką cenę. Działo się to totalnie samoczynnie.
Kolejną bardzo mocną stroną serialu jest właśnie to, że się skończył. Mimo, że jako fanka chciałabym obserwować życie i kolejne przemiany Waltera jeszcze przez długi czas, to jednak cieszę się, że twórcy zdecydowali się na zakończenie opowieści w tym miejscu. Dzięki temu uniknięto sytuacji, w której jakość obrazu i opowiadanej historii serialowej a także samego zainteresowania widzów, totalnie obniżyłaby poziom.
Wspominając o świetnych kreacjach, nie mogę pominąć postaci takiej jak Saul Goodman. Tego barwnego bohatera wyrwanego niczym z komiksu, można będzie oglądać w nowym projekcie twórców ‚Breaking Bad’, w serialu ‚Better call Saul‚, nie sądzę, żeby odniósł podobny sukces, ale chętnie się przekonam i sama sprawdzę. Pierwszy odcinek prawdopodobnie już w listopadzie.
Obecnie, gdy już doskonale znam serial, wszystkich zachęcam do jego oglądania. Zabawne jest jednak to, że niewiele brakowało bym sama nigdy go nie poznała. Po raz pierwszy sięgając po serial, kompletnie nie przypadł mi do gustu. Drugie podejście okazało się jednak słuszne i teraz chętnie do tej historii będę wracała. Także dajcie Walterowi szansę, jestem pewna, że Was do siebie przekona!