Odpowiedź restauratora na kryzys: płaćcie co łaska

Odpowiedź restauratora na kryzys: płaćcie co łaska

Pewien londyński restaurator postanowił stawić czoło kryzysowi gospodarczemu w niecodzienny sposób: nie wystawia klientom żadnego rachunku, zostawiając im całkowicie wolną rękę co do wysokości płaconej kwoty. Mogą nawet nie płacić wcale. – Zostawiam to całkowicie do uznania klienta. Mogą mi zapłacić 100 funtów albo 1 pensa. Proszę tylko, by zapłacili mi sumę, którą jest ich zdaniem warte nasze jedzenie i obsługa – powiedział właściciel restauracji „Little Boy” w dzielnicy Farringdon na północy Londynu, Peter Ilic. Restauracja nie będzie wystawiać klientom w lutym żadnych rachunków. Stała cena będzie obowiązywać tylko za napoje. – Ale będziemy podawać karafki z wodą – zapewnia Ilic, który pracuje w tym lokalu od 26 lat. – Pomyślałem, że to dobry pomysł, skoro wszyscy są umęczeni kryzysem (…). Widziałem już wielu pracowników City (biznesowej dzielnicy Londynu) szukających tańszego śniadania – oznajmił restaurator. – Powiedziałem pracownikom, żeby nawet jeśli klient nic nie zapłaci, traktowali go tak samo, jak gdyby wydał 50 czy 60 funtów – zapewnił Ilic. Przed wprowadzeniem niecodziennej oferty przystawki (np. pasztet z gęsich wątróbek czy tartaletki krabowe) kosztowały w „Litle Boy” 3-4 funty, a dania główne niecałe 10 funtów.